10/04/2011

Voor - Evil Metal (Demo 1985)

Po godzinach rozmyślań doszedłem do wniosku, że jednak zacznę tu zamieszczać różnego rodzaju trudno dostępne materiały, tak jak pisałem w pierwszym poście. Nie będę wrzucał żadnych nowości i ogólnie dostępnych rzeczy, które każdy może sobie bezproblemowo zamówić chociażby przez Allegro albo jeszcze jakieś inne eBaye. Będą to tylko demówki lub ściśle limitowane wydawnictwa, których zdobycie jest prawie niemożliwe (albo trzeba zapłacić krocie jakiemuś debilowi za używkę).

Tak więc na pierwszy ogień idzie demówka kanadyjskich thrashersów z Voor (dla niektórych totalny kult). Evil Metal to drugie demo Kanadyjczyków i zostało wydane własnym sumptem we wrześniu 1985. Posiada 4 plugawe thrashowe kawałki, które dają nam łącznie prawie 11 minut porządnego machania łbem. Brzmienie jest iście garażowe. Wszystko jest zaszumione, cicho nagrane, jakieś trzaski... brzmi jak demówka brzmieć powinna. Jakbym miał muzycznie to do czegoś porównywać to była by to pewnie niemiecka scena thrashu.


9/27/2011

Year of the Goat - Lucem Ferre

Na tą EPkę trafiłem całkowicie przypadkiem i już od pierwszego jej przesłuchania wiedziałem co będę katował przez najbliższe dni. Year of the Goat, bo o EPce tej kapeli mówimy, pochodzi ze Szwecji i jest to tak zwany okultystyczny rock, a inspiracje czerpane przez członków tegoż zespołu pochodzą między innymi z takich kapel jak: Black Widow, czy Coven. "Lucem Ferre" jest jak na razie debiutem i zawiera niestety tylko 4 utwory z czego dwa ostatnie numery to cover kapeli Sam Gopal i coś w rodzaju outro. Wszystkie cztery utwory tworzą niesamowity klimat i czuć w nich jakąś specyficzną magię. Jest to zapewne zasługa kapitalnej kompozycji utworów, a taki "Vermillion Clouds" jest tego najlepszym przykładem. Świetna praca gitar, basu, perkusji... zajebiste. Otwierający płytę "Of Darkness" natomiast posiada tego typu melodię, która potrafi wgryźć się w naszą pamięć i zostać tam na dłuższy czas. Ja zdążyłem się już przyłapać na nuceniu sobie w myślach motywu przewodniego z tego kawałka. No ale żeby nie było tak pięknie płyta posiada też jakieś tam minusy. Jednym z nich jest ogólne brzmienie płyty, które jak dla mnie jest nazbyt wyszlifowane, a lekkie "przybrudzenie" całego materiału podniosło stanowczo klimat. Niektórych na pewno będą zrażały momentami przesłodzone fragmenty piosenek, zwłaszcza w liniach wokalnych, ja natomiast przymykam na to ucho.Do kolejnej z wad debiutu Year of the Goat można zaliczyć również jego długość. "Lucem Ferre" trwa zaledwie ok. 21 minut i w tych minutach mieszą się tylko 3 utwory autorskie, z czego jeden to instrumentalne outro. Jasne jest to tylko EPka, ale chciałoby się więcej, zważywszy na to, że jest to naprawdę silnie uzależniający materiał.


Jeśli ktoś lubi czasami odpocząć od ciągłego napieprzania z głośników i lubi sobie puścić coś łagodniejszego to polecam Year of the Goat. Kapitalny Rock z ciekawym tajemniczym klimatem. Płytę można bez problemu zamówić w sklepie Mystic Production. Mam nadzieje, że w niedługim czasie Year of the Goat wyda coś nowego, i że przynajmniej będzie trzymało poziom debiutu.

Ocena:
8/10
“They walk through the mist, to an ancient place
Gathering for the King, to invoke his name..."


9/25/2011

Azarath - Blasphemers' Maledictions

Azarath wypluł z siebie kolejny, już piąty bluźnierczy album pod tytułem "Blasphemers' Maledictions" by przeprowadzić blitzkrieg na waszych uszach. Materiał został wydany przez Witching Hour już pod koniec czerwca. Ja niestety położyłem swoje łapy na tym wydawnictwie dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale. Witching Hour serwuje nam świetnie wykonany digibook (pod tekstem zamieszczę zdjęcia). Identycznie wydane zostało Morowe "Piekło.Labirynty.Diabłu", kto posiada ten wie o co chodzi. Stokroć lepsza rzecz od zwykłych kartonowych digipacków za którymi osobiście nie przepadam. Okładka została wykonana przez Zbigniewa Bielaka, który znany jest już z projektowania artów dla Watain, Autopsy, czy Vader. Swoją drogą świetny pomysł wykorzystania motywu z dzieła "Stworzenie Adama" Michała Anioła. Wszystkie utwory zostały zarejestrowany w Hertz Studio, co muszę przyznać napełniło mnie pewnymi obawami. Bałem się czy Azarath wraz z braćmi Wiesławskimi nie wypuszczą na rynek materiału, który będzie brzmiał jak kolejny Behemoth lub Hate. Tak się całe szczęście nie stało. Wszystkie kawałki na płycie brzmią siarczyście z zachowaniem wyrazistości wszystkich instrumentów. Po odpaleniu krążka wita nas wykrzyczane 4 sekundowe intro, a po nim 45 min piekielnych dźwięków, na które składa się 10 naprawdę świetnych kawałków. Mamy tu sporo chwytliwych momentów, riffów wgryzających się w pamięć, które możemy sobie ponucić przy goleniu. Cukierkowych i mdłych melodii na albumie moje ucho całe szczęście nie wyłapało. Wyłapało za to sporą ilość świetnie odegranych solówek, które idealnie pasują do kawałków i nie są zwykłą popisówą gitarzysty. Stanowczo nie jest to 45 minut samej sieczki bez chwili wytchnienia. Na płycie są momenty naładowane niezłym klimatem, tak jak na przykład końcówka "Deathstorms Raid The Earth" czy "Under The Will Of The Lord", który stanowczo wyróżnia się na tle całej płyty. Trzeba jednak koniecznie wspomnieć o najważniejszej rzeczy, a mianowicie Azarath zmienił styl młócenia w porówniaiu chociażby z poprzednim "Praise the Beast". Na albumie z 2009 roku mieliśmy do czynienia z czystym Death Metalem, w przypadku "Blasphemers' Maledictions" słychać spore zacięcie Black Metalowe, którego szczerze mi brakowało na poprzednich albumach. Zmianę tą słychać nie tylko w brzemieniu gitar i sposobie komponowania kawałków ale również w wokalach, które stały się momentami bardziej, że tak się wyrażę "skrzeczące". Necrosodom odpowiedzialny za darcie ryja w Azarath odwalił na "Blasphemers' Maledictions" kawał świetnej roboty. O Inferno na garach nie trzeba za dużo pisać bo wszem i wobec wiadomo, że ten typ napieprza jak maszyna.



Nie pozostaje mi nic innego jak szczerze polecić ten album. Na pewno jest to najlepsze dzieło wydane dotychczas przez Azarath i przypuszczam, że będzie to jedno z najlepszych wydawnictw w tym roku. Więc pędźcie szybko na stronę Witching Hour i zamawiajcie swoją kopię bo naprawdę warto. Na koniec wrzucę jeszcze jeden kawałek z "Blasphemers' Maledictions" do przesłuchania.

Ocena:
9/10

Azarath - Behold The Satan's Sword

Strona: http://www.azarath.tcz.pl/
Myspace: http://www.myspace.com/azarath666
Encyclopaedia Metallum: http://www.metal-archives.com/bands/Azarath/7171
Wydawca: http://www.witchinghour.pl/webshop/

9/21/2011

Hailz !

Witam wszystkich, którzy błądząc w otchłaniach internetu trafili akurat na tę stronę. Jest to już drugie podejście do rozkręcenia tego bloga, czy jak tam chcecie to nazywać. Mam nadzieje, że tym razem wszystko zaskoczy i nie zabraknie weny, czasu i chęci do prowadzenia strony. Blog będzie tworzony tylko przez moją skromną osobę i jest to moje czysto hobbistyczne zajęcie. Pisarz ze mnie marny, więc nie spodziewajcie się tekstów wysokich lotów na poziomie panów z HardRockera heh. W miarę moich możliwości będę starał się tu wrzucać jak największą ilość tekstów dotyczących głównie szeroko pojmowanej muzyki "metalowej" (wykluczając nu metal, metalcore i inne tego typu pierdy) zapewne pojawi się też trochę ambientu, folku bądź jeszcze innych gatunków muzycznych, ale to wszystko wyjdzie w praniu. Przypuszczam, że będą to przede wszystkim recenzje albumów, newsy ze sceny, może czasami jakaś relacja z koncertu. Zastanawiałem się również nad udostępnianiem do zassania różnego rodzaju trudno dostępnych materiałów (demówki, ściśle limitowane wydania), których zdobycie innym sposobem graniczy z cudem, ten pomysł muszę jednak jeszcze trochę przemyśleć.
Na dobry początek pomogę chłopakom z Shining nabijać kolejne wyświetlenia na YouTube i wrzucę tu ich teledysk, który pełen jest cięć, żyletek, autodestrukcji, narkotyków i innych chwytliwych patentów :)